- Nie składałaś ślubów czystości - żachnęła się Susanna.
- Nie. To mój prywatny wybór. Poszukiwacze są ważniejsi niż moje życie osobiste i moi ewentualni faceci. Zresztą to odnosi się do wszystkich facetów, nie tylko do donatorów organizacji. - To dlatego w końcu z każdym zrywasz? - Wiesz, właściwie to oni zrywają ze mną - uśmiechnęła się Milla. - A tak naprawdę było ich tylko dwóch od czasu mojego rozwodu z Davidem. an43 123 Susannie wyraźnie opadła szczęka. - Dwóch? Przez ten cały czas spotykałaś się tylko z dwoma facetami? - Tego nie powiedziałam. Były takie... przelotne, no wiesz, znajomości. Spotykałam się z paroma facetami, kiedy miałam czas i ochotę. Czyli w sumie rzadko. I już dawno nie. Ale miałam tylko dwa takie niby-związki. Pamiętasz Clinta Tidemorea? - Słabo. Spotkałaś się z nim raz czy dwa. - Więcej. To właśnie był mój niby-związek. - Miły gość. - Och, pewnie. Chciał być ze mną częściej, niż ja mogłam sobie Czy można umorzyć karę za brak OC? na to pozwolić. A ponieważ nie chciałam ustąpić, nasze drogi w końcu się rozeszły. - Nic nie mówiłaś! A ja myślałam, że to jedna, niezobowiązująca randka. - Nie było o czym opowiadać. Stare dzieje. Nie zgodziłam się na żaden kompromis i skończyło się. - To źle - orzekła poważnie Susanna. - Wcześniej czy później będziesz musiała pójść na jakiś kompromis. Wszyscy muszą. To jedyny sposób, by jakoś sensownie żyć. - Może kiedyś - odparła Milla. Kiedyś, gdy już znajdzie Justina i diabeł przestanie smagać ją ognistym biczem po piętach. Do tego czasu nie wolno jej spocząć ani zająć się poważnie czymkolwiek innym. an43 124 - Lepiej prędzej niż później - poradziła Susanna, patrząc na zegarek. - Och, muszę lecieć. Mam pacjentkę umówioną na drugą. Kobiety wstały i uścisnęły się serdecznie. Susanna wybiegła z knajpki z myślami już zaprzątniętymi pracą. Milla zostawiła na stoliku napiwek, o którym zapomniała jej przyjaciółka, a potem musiała jeszcze poczekać parę chwil w kolejce do kasy; kiedy wreszcie wyszła z kafejki, czerwony mercedes Susanny znikał już na końcu ulicy Milla Pomoc prawna z urzędu przeszła na drugą stronę, gdzie zaparkowała swoją toyotę SUV Nie patrzyła przed siebie, zajęta szukaniem kluczyków w torebce. Zazwyczaj trzymała je w kieszeni, ale dziś miała na sobie obcisłą spódniczkę bez kieszonek. Oto znalazły się kluczyki. Była już prawie przy toyocie, gdy wreszcie je wygrzebała. Uniosła głowę i o mało nie krzyknęła ze strachu: niemal wpadła na mężczyznę, który pojawił się znikąd i stał teraz pomiędzy nią a samochodem. - Czekałem - powiedział Diaz. an43