uporządkowała na sobie strzępy rozerwanej bielizny i rzuciła się ku drzwiom.

  • Gardomir

uporządkowała na sobie strzępy rozerwanej bielizny i rzuciła się ku drzwiom.

02 February 2023 by Gardomir

Przy krzywym płocie stał doktor Korowin i przywiązywał za uzdeczkę do słupa krzepkiego pony, zaprzężonego do dwumiejscowej angielskiej bryczki. Donat Sawwicz miał na sobie słomiany canotier z czarną wstążką i jasne palto. Wyjął z bryczki duży tłumok i koszyk, odwrócił się, ale udręczonej damy (która zresztą instynktownie odskoczyła w głąb domu) na razie nie zauważył, wlepił zaś wzrok w leżącego bez przytomności brata Jonasza. – Mnicha pan spoił? Wciąż pan bluźni Bogu? Prawdę mówiąc, niewielkie to świętokradztwo, do prawdziwego Stawrogina na razie panu daleko. Doprawdy, Terpsychorow, rzuciłby pan tę rolę, ona panu zupełnie... W tym momencie Korowin spostrzegł wysuwającą się zza framugi drzwi kobietę w dezabilu i nie dokończył. Najpierw zamrugał oczami, potem się nachmurzył. – Aha – powiedział surowo. – To aż tak. Tego należało się spodziewać. No, oczywiście, przecież Stawrogin to bardzo szybki jegomość. Dzień dobry, łaskawa pani. Obawiam się, że będę musiał pani coś niecoś objaśnić... Te słowa doktor wypowiadał, już wchodząc na ganek, ale znów nie dokończył, bo poznał Policyjne patrole narciarskie na stokach swojego przedwczorajszego gościa. – Polina Andriejewna? Pani? – osłupiał. – Doprawdy nie... Boże, co z panią? Co on pani zrobił?! Przyjrzawszy się okaleczonej twarzy i żałosnemu strojowi damy, Korowin rzucił się do środka. Kosz i pled cisnął w kąt, chwycił Mikołaja Wsiewołodowicza za ramiona i tak nim potrząsnął, że tamtemu głowa się zakołysała. – A to, łaskawco, już nikczemność! Tak, szanowny panie! Przekroczył pan wszelkie Koziorożec znak zodiaku granice! Rozerwana koszula – mogę zrozumieć. Uwodziciel, afrykańska namiętność, te rzeczy, ale jak można kobietę bić po twarzy? Pan jesteś nie genialny aktor, tylko zwykły podlec, ot co! Blondyn, którego Donat Sawwicz nazwał Terpsychorowem, zawołał żałośnie: – Przysięgam, nie biłem! – Milcz, łajdaku! – huknął na niego Korowin. – Z panem rozmówię się później. Sam zaś zwrócił się ku pani Polinie, która z tego osobliwego dialogu zrozumiała tylko jedno: choćby Mikołaj Wsiewołodowicz był najstraszniejszy, to właściciel kliniki jest widać jeszcze straszniejszy. Bo inaczej – czemu Szatan Nowego Araratu tak się go przeraził? – Ba, kiepska sprawa – westchnął doktor, widząc, że dama patrzy na niego jak zaszczuta i cofa się przed nim. – No, co pani, miła pani Polino, to przecież ja, Korowin. Nie poznaje mnie pani? Tylko jeszcze jednej pacjentki mi brakowało! Proszę pozwolić, okryję panią tym oto. Podniósł z podłogi pled i troskliwie otulił panią Lisicynę, która nagle rozszlochała się. – Ech, Terpsychorow, Terpsychorow, coś pan narobił – dogadywał Donat Sawwicz, głaszcząc płaczącą po rudych włosach. – No nic, moja miła, no nic. Przysięgam, że oderwę mu głowę i podam pani na talerzu. A teraz odwiozę panią do siebie, napoję tonizującym wywarem, zrobię maleńki zastrzyk uspokajający... – Nie trzeba zastrzyku – chlipnęła pani Polina. – Lepiej niech mnie pan odwiezie do pensjonatu. Korowin pokiwał głową. Z łagodnym wyrzutem, jak do bezrozumnego dziecka, powiedział: – W takim stanie? Nawet słyszeć nie chcę. Trzeba panią zbadać. A może jakieś złamanie lub stłuczenie? Albo, nie daj Bóg, wstrząśnienie mózgu? Nie, moja miła, ja przysięgę strzelec Hipokratesa składałem. Jedziemy, jedziemy. Gdzie pani suknia? Popatrzył wokół, zajrzał nawet pod tapczan. Pani Lisicyna milczała, oklapły, nieszczęsny Mikołaj Wsiewołodowicz także. – No, dobrze, pal diabli suknię. Coś tam dla pani znajdziemy. Objął Polinę Andriejewnę jedną ręką za ramiona i poprowadził do wyjścia. Nie miała siły się opierać, no i w rzeczy samej – przecież nie pojawi się w mieście w takim dezabilu. Donat Sawwicz zaczął od przeprosin. Puściwszy konika lekkim kłusem, powiedział z miną winowajcy: – Okropne wydarzenie. Nawet nie wiem, jak się usprawiedliwiać. Nic podobnego nigdy jeszcze się nie zdarzyło. Rozumie się, ma pani prawo poskarżyć się władzom, podać mnie do

Posted in: Bez kategorii Tagged: chylińska u wojewódzkiego, rozenek playboy, nina terentiew mąż,

Najczęściej czytane:

amku? Duchy tu są, czy jak? ...

- Nie bądź śmieszna. Nie boję się duchów. - Więc czego się boisz? Zacisnął zęby. ... [Read more...]

- Co rozumiesz?

- Jak dużo mi dałaś. Henry jest cudowny. Jej serce zaczęło śpiewać z radości. - Wiem. ... [Read more...]

Jak wyliczana jest kara za brak OC?

Tammy zamknęła oczy.

- Skoro umiesz się nim zająć, to ja mogę się przespać. Bawcie się dobrze. Obudziła się kilka godzin później. Światła były przy ga¬szone, w kabinie panował półmrok. Któraś ze stewardes przykryła całą trójkę kocami. Tammy zerknęła w bok. Mark spał, tuląc do siebie uśpionego Henry'ego. Malutka rączka chłopczyka zaciskała się mocno na palcu mężczyzny. Najwyraźniej było im dobrze razem. Dopiero teraz Tammy zaczęła dostrzegać między nimi pewne podobieństwo i na¬gle poczuła, że coś zaczyna dławić ją w gardle. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.hotel.ketrzyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste