- Wspaniale. Możemy to zrobić w mój wolny
dzień -podsunęła. - Kiedy i tak będziesz z chłopcami. Nie stracisz wtedy czasu. A więc uważa, że dla niego to poświęcenie. Zaskakuje go. Zawsze pewna siebie, nagle okazuje się łagodna i krucha. I wcale go nie onieśmiela. Ogarnęło go pragnienie, by coś dla niej zrobić. - Amy - zaczął miękko. - To ważna sprawa. Chodzi o bezpieczeństwo. Patrzyła na niego niepewnie. Wyciągnął ręce i położył na jej ramionach. I natychmiast zdał sobie sprawę, że nie powinien był tego robić. strzelec Bo nagle jego ciało ożyło, obudziły się wszystkie zmysły. Słyszał tchnienie jej oddechu, czuł bijące od niej ciepło. Jej lekki, cytrynowy zapach odurzał, a widok jej twarzy zachwycał. Pozostał jeszcze zmysł smaku. Marzył, by zakosztować jej ust. Powstrzymywał go tylko widok jej kompozycje roślinne w wazonie zmarszczonego czoła. - Mówię poważnie - nalegał. - Nie musimy tego odkładać do czasu, aż będziesz miała wolny dzień. - Zaśmiał się, by ją rozluźnić. - Przecież nie siedzę dzień i noc w szklarni czy w laboratorium. Uspokoiła się. Jej oczy błysnęły. - No, może i nie - zażartowała. - Trochę czasu spędzasz zamknięty w gabinecie. Nie mógł się nie roześmiać. - Przyznaję się bez bicia. W ciszy, jaka zapadła, patrzyli na siebie. Powietrze gęstniało. To piękna dziewczyna. Upięte włosy podkreślały linię mlecznej szyi. Kuszące policzki. Regularne, delikatne rysy twarzy, jak wyrzeźbione przez artystę... Co się z nim dzieje? Co na to analityczny umysł? I te cudownie wykrojone usta. Górna warga pięknie wycięta, dolna urzekająco pełna, stworzona do pocałunku... Słyszał uciekające sekundy. Choć może to karczochy było bicie jego tętna? Jakby popychany przez kogoś innego, wyciągnął rękę i delikatnie przesunął palcami po policzku Amy. Tak jak myślał - ma skórę gładziutką jak aksamit. To dotknięcie poruszyło ją. Jej oczy błysnęły. Najpierw pojawiło się w nich zaskoczenie, a potem coś więcej. Jest nim zainteresowana. Nie ma wątpliwości. Chciał się uśmiechnąć, ale nie zrobił tego.